
Relacja z panelu „Post 11.09 world: challenges for Human Rights doctrine”
W ubiegły wtorek, 8 listopada 2011 r. odbyła się współorganizowana przez Fundację na Rzecz Studiów Europejskich, Heinrich Boell Stiftung, Helsińską Fundację Praw Człowieka, Fundację im. Stefana Batorego oraz Centrum Stosunków Międzynarodowych konferencja pt. „Wojna, która zmieniła Polskę. Zaangażowanie Polski i Niemiec w Afganistanie.”
W jej ramach miał miejsce prowadzony przez prof. Mirosława Wyrzykowskiego, byłego sędziego Trybunału Konstytucyjnego, panel pt. „Post 11.09 world: challenges for Human Rights doctrine”. Celem dyskusja była próba znalezienia odpowiedzi na pytanie o wpływ, jaki na doktrynę praw człowieka ma tzw. „wojna z terroryzmem” rozpoczęta po atakach na USA z 11 września 2001 r. Jak stwierdził prowadzący, specjaliści już w 2001 r. przewidywali, że wydarzenia te będą miały ogromy wpływ na zagadnienia związane z prawami człowieka.
W panelu wzięli udział Falk Tettweiler, Ben Wizner, prof. Monika Płatek oraz dr Adam Bodnar.
Jako pierwszy głos zabrał Falk Tettweiler, ekspert Niemieckiego Instytutu Spraw Międzynarodowych i Bezpieczeństwa Stiftung Wissenschaft und Politik. W swoim wystąpieniu podkreślał zagadnienie nastawienia decydentów do praw człowieka oraz to, jak owo nastawienie ewoluowało w czasie.
Wyróżnił 3 poziomy, na których należy analizować zachowanie decydentów. Pierwszy to poziom strategiczny, konceptualny, który określa cele, jakie przywódcy chcą osiągnąć oraz metody ich osiągania. W tym przypadku, jego zdaniem, doszło do zmiany podejścia: z popierającego zwalczanie terroryzmu i demokratyzację wraz z liberalizacją (które stanowią motyw przewodni walki z terroryzmem) na faworyzowanie stabilizacji za wszelką cenę, tzw. stłumionej stabilizacji (suppressive stability), w której przestrzega się tylko najbardziej fundamentalnych praw człowieka. Zdaniem Tettweilera taka właśnie sytuacja ma miejsce w Iraku oraz Afganistanie.
Drugi poziom ma charakter operacyjny i dotyczy środków potrzebnych do osiągnięcia założonych celów. Przykładem działania na tym poziomie jest wykorzystanie tortur dla uzyskania potrzebnych informacji. Można wskazać, że decydenci na tym poziomie przyjmują postawę utylitarną, albo prawno-człowieczą. Najczęściej jednak przyjmowanym zapatrywaniem jest uznanie, że cel uświęca środki, o czym świadczy wykorzystywanie na coraz szerszą skalę metody tzw. targeted killing, polegającej na użyciu dronów do eliminowania jednostek uznanych za zagrażające bezpieczeństwu lub stabilności państw.
Ostatni, trzeci poziom, to poziom jednostki – należy tu analizować motywy i interesy poszczególnych decydentów, a prawa człowieka postrzegane są jako ograniczenie możliwości działania.
Nawiązaniem do metody targeted killing było następne wystąpienie, zaprezentowane przez Bena Wiznera, członka American Civil Liberties Union, który poddał analizie legalność zastosowania dronów do eliminowania jednostek.
Zdaniem prelegenta można wskazać kilka zalet i wad tej technologii. Przede wszystkim użycie dronów skutkuje mniejszą liczbą poszkodowanych wśród cywili w porównaniu do wykorzystania broni konwencjonalnej. Poza tym eliminowanie jednostek za granicą jest tańsze, a zarządzanie misjami prostsze. Fakty te sprawiają, że wzrasta liczba operacji z użyciem dronów.
Oceniając legalność stosowania dronów, należy brać pod uwagę okoliczności w jakich do tego dochodzi. Wizner przypomniał, że zabijanie ludzi jest dopuszczalne w szczególnych warunkach, np. przez policję, jeżeli jednostka zagraża bezpieczeństwu powszechnemu, a tortury zawsze mają charakter nielegalny. Tym samym można znaleźć warunki, w których drony okażą się legalne, ale mimo to wiele jest wątpliwości związanych ze stosowaniem tej technologii.
Wiąże się to przede wszystkim z nieistnieniem ram prawnych, które określałyby zasady posługiwania się dronami. To z kolei spowodowane jest brakiem jednoznacznego charakteru trwającej „wojny z terroryzmem”. USA postrzegają siebie jako państwo zaangażowane w konflikt zbrojny, a zatem posiadające prawo do zabijania np. członków Al’Qaedy gdziekolwiek na świecie. Prawnicy nie są jednak zgodni w kwestii uznania, czy mamy do czynienia ze stanem wojny w rozumieniu międzynarodowego prawa humanitarnego (MPH). Wizner wskazuje, że jeśli założymy, że znajdujemy się w stanie wojny, wtedy stosowania dronów będzie dotyczyło szereg regulacji MPH. Jeżeli jest inaczej, użycie dronów może być wytłumaczone tylko wyjątkowym zagrożeniem.
Kwestia ta rodzi wiele pytań, zasygnalizowanych przez prelegenta, takich jak np. czy, i kogo można zabić poza terytorium Afganistanu czy Iraku.
W tym kontekście Wizner przywołał sprawę Al-Aulaqi v. Obama, w której strona powodowa dążyła do uznania, że USA nie ma prawa do zabijania swoich obywateli (Al-Aulaqi był obywatelem amerykańskim pochodzenia jemeńskiego, uznanym za terrorystę zagrażającego bezpieczeństwu USA) bez rzetelnego procesu (due process). Proces zakończył sie jednak bez rozstrzygnięcia, ponieważ uznano, że zagadnienie to jest sprawą polityczną, a zatem znajduje się poza kognicją sądu. Wizner podkreśla, że tym samym zaprzepaszczono szansę na wskazanie granic legalności użycia dronów.
Na zakończenie swojego wystąpienia Wizner zauważył, że należy dążyć do ustanowienia międzynarodowych reguł zastosowania technologii targeted killing, podkreślił także, że w wyniku stosowania dronów mimo braku jasnych zasad, USA straciły moralne prawo krytykowania innych państw za działania o podobnych charakterze, które w odczuciu Amerykanów mogą stanowić naruszenia praw człowieka innego rodzaju.
Prof. Monika Płatek z Uniwersytetu Warszawskiego, zajmująca się prawem karnym, kryminologią, prawami człowieka oraz gender studies, skoncentrowała się w swoim wystąpieniu na przyczynach i skutkach polskiego zaangażowania w Afganistanie. Przywołała na początku słowa Janusza Onyszkiewicza, byłego ministra obrony narodowej, który stwierdził, że Polacy poszli do Afganistanu, bo ufali Amerykanom. Wskazała także na wyniki ankiety przeprowadzonej wśród żołnierzy wyjeżdżających do Afganistanu. Pytano ich o cel, jakim kierują się decydując się na uczestnictwo w misji. Prof. Płatek podkreśliła, że żaden z respondentów nie wskazał, że wyjeżdża by bronić Polskę, większość stwierdzała natomiast, że robi to w celach zarobkowych, dla pieniędzy, nieliczni – że dla przygody.
Powołując się na sprawę incydentu z Nangar-Khel prof. Płatek stwierdziła, że nie zastosowano w stosunku do oskarżonych żołnierzy art. 318 k.p.k., a zabijanie po prostu sprawiało im przyjemność (część oskarżonych, po uniewinnieniu, wróciła do Afganistanu).
Prof. Płatek zastanawiając się nad pytaniem o cel obecności wojsk polskich w Afganistanie przywołała wypowiedź gen. Skrzypczaka, który stwierdził, że działania podejmowane przez Koalicję to nie misja pokojowa, tylko wojna.
Co istotne, prof. Płatek podkreślała, że w ocenie skutków działań Koalicji w Afganistanie i Iraku, należy również spojrzeć oczyma mieszkańców tych państw, czego się w ogóle nie robi. W debacie publicznej nie mówimy o ofiarach wśród autochtonów, liczymy tylko straty po naszej stronie. Nie rozwijamy programów, które pomogłyby ludności – np. w budowie studni, kanalizacji, szkół, szpitali, nie budujemy tam podstaw dla rozwoju państw, a ponad to „nie słyszymy głosu kobiet, dzieci i mężczyzn, którzy na co dzień doświadczają zabijania.”
Na zakończenie prof. Płatek zauważyła, że decydenci odpowiedzialni za rozpoczęcie i prowadzenie działań w Afganistanie i Iraku powinni ponieść konsekwencje.
Ostatnim prelegentem był dr Adam Bodnar, reprezentujący Helsińską Fundację Praw Człowieka, który skupił się na programie CIA wydawania więźniów w trybie nadzwyczajnym (CIA Rendition Program), polegającym na porywaniu i przetrzymywaniu więźniów w celu zdobycia informacji przy użyciu tzw. wzmocnionych technik przesłuchania.
Dr Bodnar wskazał na fakt, że w ten niechlubny proceder zaangażowanych było wiele państw świata (np. państwa Europy Środkowo-Wschodniej, Wielka Brytania, Tajlandia), w tym również te, które uznawane są za najbardziej wrażliwe na naruszenia praw człowieka, jak Szwecja.
Z drugiej strony było szereg inicjatyw dążących do tego, by wyjaśnić owo zaangażowanie. Dr Bodnar podkreślił rolę organizacji pozarządowych oraz członka Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy Dick’a Marthy’ego (udało mu się ustalić, że więzienia w Polsce funkcjonowały miedzy grudniem 2002 r., a wrześniem 2003 r.) w procesie ujawniania współpracy poszczególnych państw z CIA.
W przypadku Polski do wykrycia, że taka współpraca mogła mieć miejsce doszło w 2005 r. i od razu spotkało się z zaprzeczeniem całej klasy politycznej. Zdaniem dra Bodnara dla lewicy wyjaśnienie sprawy było niewygodne, ponieważ w przypadku potwierdzenia istnienia współpracy to jej przedstawiciele będą mogli być pociągnięci do odpowiedzialności (ówcześnie sprawowali rządy). Z kolei prawica nie chciała psuć relacji z USA.
Mimo to obecnie przeważa zapatrywanie, że więzienia w Polsce były. Toczą się 2 procesy w tej sprawie, wytoczone przed polskimi sądami, a ponad to złożono skargę przeciwko Polsce w Europejskim Trybunale Praw Człowieka.
Dr Bodnar zwrócił uwagę na różnice w podejściu do kwestii zbadania zaangażowania państw w działania CIA jakie występują między USA, a państwami europejskimi. To one bowiem dążą do wyjaśnienia sprawy, napotykając jednocześnie na brak pomocy ze strony USA. Można zatem wnioskować, że europejskie mechanizmy, takie jak np. Trybunał Strasburski, czy poszczególne parlamenty narodowe (np. w Wielkiej Brytanii powołano specjalną komisję parlamentarną, wypłacono odszkodowania, podobnie w Szwecji) w końcu wyjaśnią sprawę, natomiast Amerykanie nie poniosą żadnej odpowiedzialności.
W kontekście zaangażowania Polski w funkcjonowanie tzw. tajnych więzień CIA dr Bodnar stwierdził, że Polska była traktowana przez USA wręcz jak kolonia, ponieważ więzienia były poza polską jurysdykcją. Zakładając, że na więzienia władze polskie się zgodziły, naruszyły one tym samym polską konstytucję oraz szereg zobowiązań prawno międzynarodowych (m.in. wynikających z członkostwa Polski w Radzie Europy i Unii Europejskiej). Co więcej, obecnie nie możemy liczyć na pomoc prawną USA w wyjaśnieniu zagadnienia.
Po wypowiedziach prelegentów uczestnicy konferencji skierowali do nich szereg pytań.
Między innymi Bartek Nowak z Centrum Stosunków Międzynarodowych zarzucił panelistom, że nie uwzględnili w swych wystąpieniach kwestii bezpieczeństwa narodowego. Stwierdził, że dla oceny zaangażowania Koalicji w działania w Afganistanie i Iraku należy brać pod uwagę kontekst, w jakim podejmowano decyzje o tych działaniach (ataki z 11 września, ataki w Madrycie, Londynie). Rządy stały zatem, jego zdaniem, przed poważnym dylematem dotyczącym ich bezpieczeństwa. Uznał jednak, że działania w Iraku były skutkiem zaufania państw o USA, a co za tym idzie wojna tam prowadzona jest nielegalna, natomiast w wypadku Afganistanu – rozważano tu kwestię bezpieczeństwa narodowego, więc wojna jest legalna.
Odnosząc się do tej wypowiedzi Ben Wizner stwierdził, że program tajnych więzień wręcz obniżył poziom bezpieczeństwa narodowego USA, niż go zwiększył. Wskazał także na bardzo negatywne skutki dla wizerunku USA związane z prowadzeniem tajnych więzień.
Zdaniem prof. Moniki Płatek niebezpiecznie jest porównywać i ważyć, wartości takie jak wolność i bezpieczeństwo. Jej zdaniem Afganistan nigdy nie był zagrożeniem dla USA. To przecież Amerykanie „stworzyli” Talibów. Wskazała również, że mieszkańcy Afganistanu sami potrafiliby rozwiązać problem Talibów. Zaznaczyła, że jednoznacznie negatywne jest ograniczanie wolności w imię bezpieczeństwa.
Falk Tettweiler zauważył, że zastosowanie koncepcji wojny sprawiedliwej w powyższych przypadkach (Afganistan, Irak) jest wątpliwe, ponieważ nie wiadomo kto mógłby orzec o sprawiedliwości wojny.
Na niemożność zawieszenia praw człowieka na jakimś terytorium zwrócił uwagę dr Adam Bodnar.
Dyskusja zakończyła się podsumowaniem dokonanym przez prof. Wyrzykowskiego, który stwierdził, że oceniając skutki zaangażowania państw w działania w Afganistanie i Iraku należy rozważyć z jednej strony fakt, że politycy podejmujący decyzje odpowiedzialni byli za zapewnienie bezpieczeństwa narodowego, ale z drugiej strony zobowiązani są oni cały czas chronić także prawa człowieka i przestrzegać konstytucji. W jego przekonaniu pojęcie bezpieczeństwa narodowego często służyło politykom do wytłumaczenia ich wątpliwych działań.
Aby rozstrzygnąć o odpowiedzialności decydentów, należy przeprowadzić zatem test proporcjonalności zastosowanych środków dla ochrony bezpieczeństwa narodowego, a uprawnione do dokonania takiej oceny są społeczeństwa. Rację mają zatem zarówno politycy, którzy dążyli do zapewnienia bezpieczeństwa, ale i prawnicy wskazujący na szereg naruszeń praw człowieka do jakich doszło w wyniku prowadzonych działań.
Na zakończenie prof. Wyrzykowski pesymistycznie stwierdził, że mimo uświadomienia sobie naruszeń i problemów wynikłych z działań prowadzonych w ramach tzw. „wojny z terroryzmem”, doświadczenia poprzednich 10 lat nie nauczyły nas niczego.
Relację przygotował Tomasz Dudek.

15.11.2011